





piątek, 26 Luty 2010
Kategoria: Dziennik
Nie byłem za specjalnie przekonany do idei zwiedzania Agry. Od samego początku miasto wydawało mi się mocno przereklamowane. Sam Taj Mahal – ikona Indii, to moim zdaniem najbardziej sprzedana atrakcja na całym subkontynencie. Nie rozumiem, o co jest to całe zamieszanie. Przez ostatnie sześć miesięcy widziałem całe mnóstwo przepięknych budowli i nie potrafię znaleźć chociaż jednego powodu dlaczego właśnie Taj Mahal… Na dodatek cena biletów wstępu dla zachodnich turystów to istna groteska. Musimy płacić 750 Rs, podczas gdy lokalni kupują wejściówki po 20 Rs. Żeby było śmiesznie, miejscowe władze planują ograniczyć czas zwiedzania mauzoleum do maksimum 3 godzin. Niestety Martyna się uparła i, mimo iż ustaliliśmy, że nie wchodzimy do Taja, pojechaliśmy do Agry.
wtorek, 16 Luty 2010
Kategoria: Dziennik
Z Jaipuru skierowaliśmy się w stronę Bharatpuru – miejscowości słynącej aktualnie głównie z rezerwatu Keoladeo Ghana. Rezerwat ten jest dziś jednym z najważniejszych ptasich sanktuariów na świecie, przez co figuruje również na liście Unesco.
wtorek, 16 Luty 2010
Kategoria: Dziennik
Przygodę z Jaipurem rozpoczęliśmy od kolejnej przeprawy z rikszarzami. Tym razem nasz kierowca i jego pomocnik zarzekali się, że oczywiście wiedzą gdzie znajduje się wskazany przeze mnie hotel, próbując wywieźć nas w dokładnie przeciwną stronę miasta. Byli naprawdę bardzo zdeterminowani. Najpierw udawali, że jesteśmy już na miejscu i w pierwszej lepszej ulicy zaczęli szukać hotelu. Następnie weszli w zmowę z pracownikiem apteki i próbowali wmówić nam, że ów hotel znajduje się w dzielnicy pełnej oszustów i naciągaczy. Ach cóż za groteska… :-). My jednak byliśmy jak zwykle nieustępliwi i w końcu po wielkich przebojach udaliśmy się we wskazane miejsce. Oczywiście po drodze sami musieliśmy ustalić gdzie powinniśmy jechać, gdyż nasi kierowcy nie za specjalnie odnajdywali się w gąszczu jaipurskich ulic…
wtorek, 16 Luty 2010
Kategoria: Rozmaitości
Kolejnym punktem na naszej trasie był będący niegdyś jednym z trzech wielkich królestw Rajasthanu Bikaner. Głównym powodem naszej wizyty w mieście była chęć odwiedzenia znajdującej się w pobliżu świątyni Karni Mata oraz farmy wielbłądów.
poniedziałek, 15 Luty 2010
Kategoria: Dziennik
Dzięki uprzejmości właściciela Discovery Guest House w Jodhpurze hotel w Jaisalmerze mieliśmy zarezerwowany jeszcze przed wyjazdem z błękitnego miasta. Jako że autobusy rządowe zostały tego dnia odwołane, musieliśmy skorzystać z usług prywatnego przewoźnika. Finalnie wylądowaliśmy w wypełnionym po brzegi sleeperze i przez kolejne ponad 5 godzin próbowaliśmy ujść z życiem atakowani z jednej strony przez wpadające przez okno wymiociny…, z drugiej przez tumany kurzu unoszące się spod stóp nieustanie wiercących się pasażerów.
poniedziałek, 15 Luty 2010
Kategoria: Rozmaitości
Do Jodhpuru dojechaliśmy klekotem R.S.R.T.C. (Rajasthani State Road Transport Corporation) – porozrywane, rozlatujące się siedzenia, góra śmieci na podłodze, a wszystko przykryte dwucentymetrową warstwą kurzu… Bez problemu złapaliśmy riksze i ruszyliśmy w kierunku starówki. Tym razem krwiopijca za kółkiem, najwyraźniej zostawił kły gdzieś w szklance, gdyż z własnej woli zawiózł do całkiem przyjemnego i niedrogiego guesthousu (Discovery Guest House). Za pokój z widokiem na fort musieliśmy zapłacić 300 Rs. Jako że pora był już dość późna, zdążyliśmy jedynie napełnić żołądki i sprawdzić pocztę w pobliskiej kafejce internetowej (3 komputery na zapleczu sklepu spożywczego), zanim całe miasto pogrążyło się w głębokim śnie.
poniedziałek, 15 Luty 2010
Kategoria: Dziennik
Podróż z Maharashtry do Udaipuru zajęła nam prawie całą dobę. Najpierw nocny przejazd do Ahmedabadu, następnie przesiadka i kolejne kilka godzin arcywygodnej jazdy dały nam potwornie w kość. Na koniec jakiś nad wyraz bystry Hindus wyrzucił nasze bagaże w sam środek przydrożnego śmietniska. Mój plecak oczywiście nie mógł upaść inaczej, jak prosto w krowi placek… :-) Przeszczęśliwi pozbieraliśmy cały dobytek i rozpoczęliśmy negocjację z przekrzykującym się tłumem rikszarzy. Po ustaleniu destynacji i ceny zapakowaliśmy się do pojazdu i ruszyliśmy w kierunku jeziora Pichola.