





sobota, 31 Lipiec 2010
Kategoria: Dziennik, Informacje praktyczne
Podróż do Wuzhou okazała się całkiem przyjemna, pomijając dość męczący fragment przejścia od hotelu w Guangzhou do stacji metra, a następnie do dworca autobusowego. Przed wejściem do głównej sali terminalu musieliśmy prześwietlić nasze bagaże, następnie niczym na lotnisku udać się do odpowiedniego gate’a, gdzie po kontroli biletów zostaliśmy przepuszczeni przez bramkę i mogliśmy wsiąść do autobusu. Wszystko odbyło się sprawnie i w duchu zasad konfucjanizmu. Bilety kontrolowano nam co najmniej cztery razy, cobyśmy przypadkiem nie pojechali w innym niż zamierzonego kierunku.
sobota, 31 Lipiec 2010
Kategoria: Dziennik
Mimo iż położyliśmy się grubo po 4:00, dzień niestety zmuszeni byliśmy zacząć już po 9:00. Otóż właśnie o tej porze rozległo się po raz pierwszy głośnie łomotanie w drzwi. Po drugiej ich stronie młoda Chinka w hotelowym uniformie z krótkofalówką w ręce gorączkowo próbowała mi coś przekazać… Niestety z racji mojej całkowitej nieprzytomności oraz jakże ignoranckiej nieznajomości chińskiego konwersacja wyraźnie nam się nie kleiła. Ostatecznie kobieta spasowała, a ja miałem nadzieję, że świat pozostawi nas w spokoju choćby na 2 najbliższe godziny… Przeczytaj całość »
sobota, 31 Lipiec 2010
Kategoria: Dziennik
Chwilę po 23:00 wylądowaliśmy w Guangzhou (Kanton), a raczej na jego przedmieściach – jedyne 36km od centrum… Spokojnie, przecież wiemy, gdzie chcemy spać, hotel jest w centrum, tuż obok dworca i wystarczy tylko wziąć taksówkę… Na pewno będzie jakiś prepaid, a na lotnisku międzynarodowym przecież z angielskim nie powinno być problemu. Och jak w wielkim byliśmy błędzie…
sobota, 31 Lipiec 2010
Kategoria: Dziennik, Informacje praktyczne
Po niespełna trzech godzinach jazdy z Ayuthaya’i dotarliśmy na terminal na przedmieściach Bangkoku. Stąd musieliśmy wskoczyć w jeden z autobusów miejskich i przebijać się w korkach kolejne ponad 50 minut zanim ostatecznie dotarliśmy do celu – dzielnicy Banglamphu. Ten „raj” bakcpackersów przypominać miał podobno miło wspominany przez nas Paharganj w Delhi. Niestety szybko okazało się, że Tajowie zupełnie inaczej rozumieją termin „backpackers”…
sobota, 31 Lipiec 2010
Kategoria: Dziennik
Ostatnim przystankiem na naszej drodze do Bangkoku była Ayuthaya. Dawna królewska stolica państwa uważana za święte miasto Tajów, choć wielokrotnie łupiona i niszczona, w dalszym ciągu zajmuje istotną pozycję jako ośrodek religijny i narodowościowy. Współczesne miasto o dość chaotycznej i mocno nieciekawej zabudowie wkomponowane jest pomiędzy antyczne ruiny świątyń i pałaców. Centrum Ayuthaya’i, a w raz z nim większość zabytków, znajduje się na wyspie otoczonej ze wszystkich stron rzeką.
Pozostawiając za sobą pamiątki II wojny światowej w Kanchinaburi postanowiliśmy cofnąć się o kilka lat więcej i zobaczyć kawałek starożytnej Tajlandii. W tym celu udaliśmy się do Lopburi. Niewielkie miasteczko oddalone od Bangkoku zaledwie o kilka godzin podróży autobusem w kierunku północnym, uważane jest za najstarsze miasto w Tajlandii. Osada istniała począwszy od VI wieku. Przez kolejne stulecia znajdowała się pod panowaniem królestw Dvaravati, Khmerskiego, Sukhothai oraz Ayuthayua’i, by ostatecznie dostać się pod władanie licznych gangów Makaków grasujących po współczesnym Lopburi :-) .
czwartek, 29 Lipiec 2010
Kategoria: Dziennik, Informacje praktyczne
Kiedy po raz pierwszy usłyszeliśmy o tygrysach w świątyni Wat Luang Ta Bua Yanna Sampanno, od razu wiedzieliśmy, że musimy odwiedzić to miejsce. Całą dwutygodniową podróż po Tajlandii podporządkowaliśmy wizycie w sanktuarium. Biorąc pod uwagę nasze wizyty w klasztorach w Ladakh, kontakty z mnichami i wszelkie uprzejmości, których mieliśmy okazję doświadczyć ze strony buddystów podczas pobytu w Indiach, wydawało nam się, że „Świątynia Tygrysów” pod Kanchinaburi to ostatnie na ziemi prawdziwe sanktuarium dla wielkich kotów. Czy aby na pewno mieliśmy rację…
czwartek, 29 Lipiec 2010
Kategoria: Dziennik
Dotarcie nad rzekę Kwai z Phuketu wymagało od nas całonocnej podróży autobusem do Bangkoku i stamtąd prawie dwugodzinnej przejażdżki mikrobusem. Na szczęście oba środki transportu były klimatyzowane, a w niezwykle wygodnym autobusie dostaliśmy nawet kocyki do przykrycia. Jedynym minusem było miejsce centralnie pod głośnikiem. Na szczęście po dwóch tajskich filmach pasażerowie raczyli iść spać i obsługa wyłączyła telewizor. Do Kanchinaburi dotarliśmy ostatecznie w okolicach południa.
czwartek, 29 Lipiec 2010
Kategoria: Dziennik, Informacje praktyczne
Naszą dwutygodniową tajską przygodę rozpoczęliśmy od miasteczka Phuket, gdzie dolecieliśmy najtańszymi azjatyckimi liniami – AirAsia. Na miejscu okazało się, że wizę on-arrival można otrzymać jedynie po okazaniu biletu wylotnego z Tajlandii, którego oczywiście nie posiadaliśmy… Na szczęście technika na ładne oczy poskutkowała na pana urzędnika w biurze imigracyjnym i ostatecznie w drodze wyjątku wizę otrzymaliśmy. Co ciekawe – całkowicie za darmo (do końca marca 2011 wizy do Tajlandii zwolnione są od opłat – polityka pro turystyczna w związku z krachem w biznesie spowodowanym zamieszkami w kraju).
czwartek, 29 Lipiec 2010
Kategoria: Dziennik, Informacje praktyczne
Czując chwilowy przesyt wielkimi metropoliami, bardzo chcieliśmy uniknąć dłuższego pobytu w Kuala Lumpur. Jako że w Tajlandii nie planowaliśmy zabawić więcej niż dwa tygodnie, była to ostatnia możliwość aplikowania o chińską wizę. Mając jeszcze wciąż w pamięci abstrakcyjne wymagania stawiane przez Ambasadę Chińskiej Republiki Ludowej w Warszawie, żywiliśmy poważne obawy czy aby na pewno uda nam się tą wizę uzyskać. Tak więc z duszami na ramieniu następnego poranka po przyjeździe do Kuala Lumpur pognaliśmy co sił w nogach do ambasady…